Home Wyprawy/Expeditions VW WŚRÓD FIORDÓW
VW WŚRÓD FIORDÓW PDF Drukuj Email
niedziela, 17 kwietnia 2011 11:22

 

Norwegia w pigułce


                         Kiedy przygotowywano się do premiery nowego VW Sharan najistotniejszym aspektem był wybór miejsca. Ponieważ jest to samochód podróżnika nie mogła być to premiera w hotelu, czy zamkniętym pomieszczeniu. Wybór padł na Norwegię, gdyż jest to region tak rzadko odwiedzany, że było pewne iż wszyscy poczują się jak turyści, czyli potencjalni użytkownicy Sharana. Tak powstał Sharan North Tour.


                Przedstawiamy relację z wyprawy do Norwegii redaktora naczelnego miesięcznika TurboTest Bogusława Korzeniowskiego. 



                         Nasza przygoda zaczęła się lotnisku w Bergen, gdzie szybko i sprawnie wpakowaliśmy się do samochodów (tutaj dał o sobie znać pierwszy atut samochodu – szeroko odsuwane drzwi tylne) i wąskimi uliczkami udaliśmy się do restauracji. Tam pierwsze informacje o kraju oraz obyczajach i rozpoczęliśmy swą przygodę. Te pierwsze informacje będą zapewne bardzo istotne dla wszystkich wybierających się do Norwegii.





To co nam podkreślono to restrykcyjne przestrzeganie przepisów. Bardzo często panuje tam ograniczenie prędkości do 50 km/h i przekroczenie tej wartości nawet o kilkanaście kilometrów może nas kosztować ponad 3000 zł. Nic więc dziwnego, że przez całą naszą podróż jechaliśmy zgodnie z przepisami. Drugą ważną informacją są koszty życia. Panuje opinia, że Norwegia jest jednym z najdroższych krajów w Europie i … jest to niestety prawda. Ponieważ 1 korona norweska to w przybliżeniu 50 groszy, przeliczanie cen jest banalnie proste. Trzeba jednak przyznać, że nie jest to czynność przyjemna. Przykładowo na stacji benzynowej (ceny paliw są podobne jak w Europie Zachodniej i litr oleju napędowego kosztował ok. 11 koron) zobaczyliśmy, że pół litrowa butelka coca coli kosztuje 38 NOK, a papierosy kosztują 98 NOK (krótkie) i 120 NOK (długie). Oczywiście ceny na stacji są nieco wyższe, ale i tak mała butelka Coca Coli kosztująca 19 zł, to dla większości szok. Ciekawą sytuację zauważyliśmy również przy poszukiwaniu papierosów. Na stacji benzynowej ich nie zauważyliśmy i dopiero po zapytaniu sprzedawczyni dowiedzieliśmy się, iż są ale schowane przed oczyma patrzących. Gdy opowiadaliśmy tę sytuację reszcie grupy, organizator opowiedział historię, która dla Polaka jest absurdalną ingerencją w prywatność. Otóż polski lekarz, będący znajomym organizatora, wyjechał do pracy w Norwegii, a gdy w piątek wieczorem chciał kupić butelkę koniaku udał się do sklepu z alkoholem i … ze zdumieniem zobaczył jak przy bankomacie przed sklepem jest kolejka ludzi, którzy po zrealizowaniu wypłaty idą kupować alkohol. Zakupił jednak płacąc kartą. Identyczna sytuacja była przy kolejnych zakupach w następne weekendy. Jakież było jego zdziwienie, gdy po czwartych zakupach otrzymał list od stowarzyszenia anonimowych alkoholików z zaproszeniem na wizytę. Stało się więc jasne dlaczego przed bankomatem ustawiała się kolejka.






Tak więc ingerencja w życie prywatne, przepisy ruchu drogowego i ceny nie zachęcają do poznania Norwegii, ale … krajobrazy rekompensują wszystko.





Z Bergen nasza podróż prowadziła przez wioskę Hardingasete (hotel i sauna i beczki z gorącą wodą nad brzegiem), przez miejscowość
Geiranger (hotel na końcu fiordu) aż do miasta Kristiansund. Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć wiele niespotykanych gdzie indziej zjawisk, a jedną z pierwszych był wodospad Steindalsfossen. Nie jest to z pewnością największy wodospad, ale jego atrakcją jest to, iż można „pod nim przejść”, z czego oczywiście uczestnicy Sharan North Tour skorzystali. Oprócz pierwszego spotkania z wodospadami, będącymi jedną z wizytówek Norwegii, przy sklepie obok wodospadu mieliśmy okazję zobaczyć też drugą wizytówkę .. Trolla. Ten baśniowy stwór, przypominający wyglądem człowieka, to jeden z elementów mitologii nordyckiej i od chwili zobaczenia go po raz pierwszy, pojawiał się już bardzo często. Najbardziej utkwiła w pamięci trasa „Droga Trolli”. Średnie nachylenie drogi wynosi tam 1:12, a składa się z 11 serpentyn, w większości zakręcających pod kątem 180°. Otwarta jest zazwyczaj od połowy maja do połowy października. Ciekawostką jest fakt, iż w połowie drogi znajduje się kamienny most przerzucony nad wodospadem Stigfossen.





To nie jedyna drogowa atrakcja Norwegii. Kolejnymi atrakcjami których nie spotkamy gdzie indziej są
Droga Atlantycka i najgłębszy tunel świata. Droga ta to połączenie wyspy Averøy z lądem przez 8 mostów skaczących z wysepki na wysepkę, tworzących drogę o łącznej długości ponad 8 kilometrów. Jadąc nią ma się wrażenie podróży przez otwarty ocean.






Atrakcją jest też
tunel Hitra wybudowany w Norwegii w 1994 r, łączący wyspę z resztą kontynentu. Ma on długość 5,7 km i został wybudowany na głębokości 264 m pod poziomem morza, co pozwala zaklasyfikować go jako najgłębszy podwodny tunel na świecie. Jadąc nim (koszt przejazdu to ok. 200 zł) w pewnym momencie zobaczymy linię niebieskiego światła. Patrząc na nawigację zobaczymy wówczas wysokość „-264 m”. Atrakcje spotykaliśmy także podczas „normalnych” (prędkością 50 km/h!!!) podróży. Przejeżdżając tamtejszymi drogami kilkakrotnie mieliśmy okazję zobaczyć chodzące po drodze krowy, czy owce. Jazda z większą prędkością faktycznie mogła zakończyć się na kolizji ze stadem.

Jednakże pisząc o Norwegii, nawet na prezentacji samochodu, nie można ograniczyć się do dróg i tuneli. Norwegia to przede wszystkim fiordy, a te naprawdę są fantastyczne.





Fiord
to rodzaj głębokiej zatoki wrzynającej się w ląd, często rozgałęzionej, z charakterystycznymi stromymi brzegami miejscami dochodzącymi do 1000 metrów. Fiordy powstały przez zalanie żłobów i dolin polodowcowych. Te encyklopedyczne ujęcie tematu nie oddaje tego co w rzeczywistości obaczymy: góry pokryte lasami „wchodzące” do wody, ogrom powierzchni wody, całkowita cisza, brak jakichkolwiek śladów cywilizacji i … tafla wody jak na jeziorach Polski Zachodniej. Oczyma wyobraźni można nawet zobaczyć statki wikingów szybko mknące po wodzie i nagle… uświadomimy sobie skąd gwałtowna ekspansja tych wojowników: oni mieli szansę wieść życie rybaków i drwali na krańcu świata, albo ruszyć na podbój innych (ciepłych) krain.




Wróćmy jednak do rzeczywistości.


Ponieważ fiord to wrzynające się w górzysty ląd morze, droga nie przebiega dokładnie wzdłuż linii brzegowej. Momentami droga jest usytuowana nad samym morzem, jak w miejscowości Geiranger, który jest na krańcu fiordu Geirangerfjord (mający długość 15 kilometrów fiord znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO), a momentami usytuowana jest na grzbietach ciągnących się obok szczytów. Po fiordzie można płynąć statkiem, ale w naszym przypadku zwiedzanie połączyliśmy z poznaniem możliwości samochodu. A jest to naprawdę samochód podróżnika. Oprócz szeroko odchylanych drzwi, co zauważyliśmy już w Bergen, atutem są także: wyższa pozycja foteli tylnych ułatwiająca podróżowanie i podziwianie widoków jadącym tam pasażerom (wyższe usytuowanie tylnej ławki wynika z faktu schowania trzeciego rzędu foteli w podłodze bagażnika i uzyskaniu po złożeniu foteli drugiego rzędu płaskiej podłogi), dobra pozycja wszystkich jadących nie powodująca zmęczenia i doskonałe wyciszenie wnętrza. Jeżeli dodamy do tego, że średnie spalanie wynosiło 6,5 l/100 km pojazd naprawdę wart jest polecenia wszystkim turystom.



Na zakończenie naszej objazdówki Sharan North Tour warto jeszcze powiedzieć o trzech ciekawostkach:

  1. Łosoś norweski

Łososie trafiające do Europy, które są jednym z największych bogactw Norwegii, nie są rybami dziko żyjącymi. Już lecąc samolotem widzieliśmy specjalne hodowle tych ryb, wyznaczone na akwenach wodnych specjalnymi bojami utrzymującymi siatki ogradzające łowiska hodowlane.

  1. Ekologia

Kraj naprawdę jest nastawiony na ekologię i czystość. To, że w miastach nie ma porozrzucanych śmieci, samochody są czyste, a w miejscach turystycznych jest wiele koszy na odpadki (łącznie z koszami do segregacji śmieci) można zauważyć już nawet w Polsce. Jednak zawijanie bali siana w białe płachty, które pozostawione są na polach jest rzadko spotykane na skalę Europejską.

  1. Norwesko-Polskie zabytki sakralne

Największe zdziwienie jakie nas spotkało było jednak w miejscowości Borglund. Stoi tam zabytkowy kościół klepkowy (słupowy), zbudowany wyłącznie z drewna. Konstrukcja opiera się na dwunastu podporach, które pełnią funkcję nośną i wyznaczają nawę główną. Jak zapewniał przewodnik jest to jedyny słupowy kościół (konstrukcja typowo norweska) który dotarł w Norwegii do naszych czasów. Tymczasem identyczny kościół mamy w Polsce w Karpaczu w Karkonoszach. „Nasz” kościół pochodzi z norweskiej miejscowości Wang, z której został przeniesiony w roku 1842. Rozebraną świątynię przewieziono na polecenie pruskiego króla Fryderyka Wilhelma IV najpierw do Szczecina, a potem do Berlina do muzeum. Jednak zaprzyjaźniona z królem hrabina Fryderyka von Reden z Bukowca przekonała go, żeby przewieźć ją na Śląsk. Najpierw Odrą przewieziono ją do Malczyc, potem do Karpacza Górnego (wówczas niem. Brückenberg - Mostowa Góra). W roku 1844 świątynia Wang stała się kościołem miejscowej parafii ewangelickiej.




Tak więc Norwegowie mają jeden doskonale zachowany kościół z XII wieku o typowej norweskiej stylizacji, a Polacy drugi.

Jednak to czego w Polsce z pewnością nie zobaczymy to fiordy.




Tekst i zdjęcia; Boguslaw Korzeniowski

 

Poprawiony: niedziela, 17 kwietnia 2011 12:37
 
Designed by vonfio.de