Home Wyprawy/Expeditions AUTO-TURYSTYKA W ARMENII - RELACJA I
AUTO-TURYSTYKA W ARMENII - RELACJA I Email
Wpisany przez Mirosław Wdzięczkowski   
niedziela, 12 lipca 2015 06:09

U STÓP ŚWIĘTEJ GÓRY

ARMENIA– kraj piękny i poraniony. Tylko dwa i pół miliona mieszkańców. Trzeba przyznać, iż nie jest to kraj bogaty. Na pierwszy rzut oka widać nowoczesne budynki portu lotniczego w stolicy Erewaniu. To inwestycja prywatna i oczywiście komercyjna, dlatego jest elegancka i nowoczesna – to dobra wizytówka kraju. My przybyliśmy do Armenii na zaproszenie SOS Children's Villages.

 

PRZECZYTAJ TEŻ;   AUTO-TURYSTYKA W ARMENII - RELACJA II


ZOBACZ TAKŻE; AUTO-TURYSTYKA W CZECHACH

 

Dalej – tuż za lotniskiem wygląda to różnie. Są porzucone budowy, pełno starych aut, królują Wołgi, Moskwicze, Łady 2107 i Nivy. Lecz nie brakuje także nowszych aut – Ople, Nissany, Volkswageny Mitsubishi, Renault, Mercedesy i BMW. Widziałem nawet dwa Bentleye! Wypadków mało, bo w tym kraju jeździ się dostojnie, wolno i uważnie. Ruch nieduży, korków brak, z wyjątkiem godzin wieczornych i nocnych w Erewaniu. My podrózujemy wygodnym autem OPEL Antara.

 

Takich sprzętów nie barakuje. Dla nas to atrakcja!

 

 

Ciekawostką jest, iż Erewań to miasto 1001 kościołów. Przez wieki przechodziły przez Armenię różne nawały wojenne, ale nikt nie ruszał kościołów. Armenia jest najstarszym oficjalnym państwem chrześcijańskim. Religia ta rozpowszechniła się od roku 286 n.e. wraz z wstąpieniem na tron Tiridatesa Wielkiego. W 301 roku chrześcijaństwo uzyskało status religii państwowej i wyparło tradycyjne wierzenia ormiańskie. PRZECZYTAJ – HISTORIA ARMENII.

 

 

 

ZOBACZ;    -  SEVANVANK  - FILM

 

 

 

Pierwszego dnia jedziemy nad jezioro Sevan. Półwysep Sevan kryje w sobie wspaniałe świadectwo historii z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Sevanvank to świątynie budowane w stylu zbliżonym do romańskiego. Obecna, odbudowana, pochodzi z IX wieku. My trafiliśmy na nabożeństwo z pięknymi śpiewami. A na jeziorze trwa zabawa na skuterach i motorówkach. Nad jezioro Sevan wiedzie szeroka droga szybkiego ruchu, dwupasmowa, po której jednak wszyscy jeżdżą wolno. Ograniczenie do 90 km/h i wysokie kary robią swoje, a policja jest wszechobecna.

 

Stąd podobno jest niesamowity widok na Ararat. My zastaliśmy mgłę przesłaniającą górę.

 

 

 

 

 

W drodze do Garni zatrzymujemy się przy tarasie widokowym w kształcie łuku z podobno wspaniałym widokiem na Ararat. Tego dnia nie było takiej przejrzystości powietrza, by zobaczyć tę niesamowitą górę powulkaniczną.

Garni to zabytek starogrecki, taki mały Partenon wśród gór. Lecz właśnie umiejscowienie go w masywie Kaukazu, pośród wysokich monumentalnych gór robi niesamowite wrażenie.

 

ZOBACZ FILM   -  DROGI W ARMENII

 

Jak w Indiach - takie obrazki zdarzały się nam często.

 

 

Oto zestaw najczęściej spotykanych samochodów.

 

Z Garni jedziemy do Gekhard – klasztoru, kościoła i eremów wykutych w skale między monumentalnymi górami. Gekhard jest miejscem duchowym. Jesteśmy pod wrażeniem nie tylko jego widoku, ale czujemy też niesamowite wzruszenie i uniesienie zapalając świeczki przy ołtarzu. Wyobrażamy sobie dawnych mnichów i pielgrzymów modlących się w tym samym miejscu.

 

W okolicznych skałach jest wiele wykutych eremów.

 

 

Obraz w stylu podobnym do jasnogórskiego.

 

 

 

 

 

Drogi w Armenii są bardzo nierówne. Jedziemy przez kilometry dróg, które mają ogromne poprzeczne nierówności na skutek obsuwania się terenu i złej podbudowy dróg. Ale kierowcy jeżdżą wyjątkowo ostrożnie, powoli i z daleka zwalniają przed jakimkolwiek zagrożeniem.

Wszędzie przy drodze można kupić warzywa i owoce. A jakie to wszystko dobre – trzeba samemu stwierdzić empirycznie. I do tego jeszcze tanie!!

 


Ormianie mówią, ze ich kraj to ojczyzna moreli. Trafiliśmy na wysyp moreli, ale jaki! Nigdy nie jedliśmy tak słodkich, miękkich, ciepłych i soczystych. Sok ściekał nam od brody do stóp.

 

 

Takie przetwory kupimy wprost przy drodze.

 

 

W trakcie wycieczki spotykamy ludzi z całego świata, z Kanady, Kalifornii, Ukrainy, Brazylii i Argentyny. Niektórzy z nich są z pochodzenia Ormianami (ormiańska diaspora) i przyjechali odwiedzić „stary kraj”. Dużo rozmawiamy i wymieniamy się informacjami turystycznymi o swoich krajach, ale przede wszystkim o Armenii. Ten kraj nikogo nie zostawia obojętnym.

 

 

 

Niedaleko Erewania znajduje się kościół Saghmosavank zbudowana w 1215 roku nad rzeką Kasagh, która tworzy swoisty wielki kanion. Kościół jest umocowany na czterech filarach i ma tradycyjny otwór w dachu. Dolna kaplica Matki Bożej -zbudowana nieco później w 1255 roku- ozdobiona jest pięknymi ikonami. Panorama na kanion i kościół wprost zapiera dech w piersiach.

 

 

 

 

Nieopodal znajduje się chyba jedyny na świecie pomnik alfabetu – Armenian Alphabet Monument. W jego panoramie widnieje wielki krzyż. Ormianie są dumni z tego pomnika. Ich alfabet został stworzony około roku 405 n.e. przez mnicha Mesropa Masztoca, który dokonał przekładu Biblii. Wzorował się na piśmie greckim, a także częściowo na alfabecie irańskim. Alfabet posiada 39 liter. Trzy zostały dodane między X a XII wiekiem. Początkowo wielkie litery używane były do zapisu liczb poprzez sumowanie ich wartości. Lord Byron mawiał, że ormiański to język, którym Bóg mówił do ludzi.

 

 

 

 

ARMENIA  -  ZOBACZ FILM  -  AMBERD

 

 

Droga – powybijana i nierówna, ale dość szeroka. Pnie się serpentynami ostro w górę. I tak wiele kilometrów. Na końcu drogi na wysokości 2300 m. n.p.m znajduje się Amberd – warownia wybudowana pomiędzy X – XIII w prowincji Greater Armenian's Ayrarat. Warownia zbudowana jest u zbiegu dwóch rzek tworzących ogromne kaniony będące naturalną obroną. W XIII w. najechali i zdobyli ją Tatarzy.

 

 

 

 

Następnym etapem podróżny jest kościół Karmravor czyli czerwony, nazwany tak z powodu koloru jego kopuły. To kościół z VII w. A obok znajdują się trzy inne. Przy samym kościele zwiedzamy najstarszy na świecie sklep z kawą.


 

 

Dalej jedziemy do kościoła Oshakan. W podziemiach kościoła pochowany jest Mesrop Masztoc, mnich, który skompletował alfabet ormiański.


 

ZOBACZ FILM  -  KOŚCIÓŁ OSHAKAN

 


 

Stolica

 

Erewań to miasto z wielkim potencjałem rozwojowym, malowniczo położone na wielu wzgórzach, nad kanionami, na które rozpościerają się przepiękne widoki. Kaniony są poprzecinane przez wiadukty. Rozbudowywane są drogi szybkiego ruchu i praktycznie nie ma korków, co nas, warszawiaków cieszy niezmiernie. Największy ruch jest wieczorem po godzinie 20.00 i trwa do nocy, ale ogranicza się on do kilku głównych ulic, przy których znajdują się lokale i kwitnie życie towarzyskie i artystyczne.

Słuchaliśmy wspaniałego jazzu w klubie Levona Malkhasiana, a ormiańska Armenian Navy Band to artystyczny fenomen światowy.

 

Miejsce produkcji słynnego koniaku i nie tylko.

 

Ormianie to mistrzowie designu. Każda kawiarnia, klub czy restauracja to miejsce o niepowtarzalnej atmosferze i ciekawych pomysłach robiących przytulną aurę.



Największą atrakcją turystyczną Erewania są grające fontanny. Koncert rozpoczyna się o 22.00 Gra fontann z pięknym podświetleniem to wielka turystyczna atrakcja i przyciąga tłumy.

 

 

Wieczorem ulice zapełniają się luksusowymi samochodami. Można tu zobaczyć Porsche, Bentleye, Ferrari i inne luksusowe marki.

 



Ormianie jadają późno i tylko dania ich własnej kuchni. I nie ma się czemu dziwić, bo jedzenie jest wyśmienite, zdrowe i proste. Na przystawkę jemy sery, sałatkę ze świeżych ogórków i pomidorów (takie smaki w UE to historia). Do tego serwowany jest ormiański chleb lawasz. Po przystawce jesteśmy już najedzeni na dwa dni, ale okazuje się, że był to dopiero początek. Teraz na stół wchodzi horowatz, mięsa z grilla z warzywami. Zestaw obowiązkowy grillowanych warzyw to pomidor, papryka i bakłażan staranie obrany ze skórki. Nic to, że mamy pełne żołądki, takim zapachom nie można się oprzeć. Na szczęście Ashot, nasz ormiański przyjaciel jest na diecie i nie zamówił deserów. Natomiast każdy posiłek kończy się surczem, kawą parzoną na sposób ormiański.

Surcz przygotowuje się, wsypując zmieloną kawę i cukier od jazve, specjalnego garnuszka, zalewa zimna wodą i doprowadza do wrzenia. Dla turystów jest też wersja bez cukru.

 

 

 

Nic dziwnego, ze nie tu McDonaldów czy zachodnich kawiarni w stylu Starbucks. Otwarto tylko kilka KFC, ale wygląda na to, że zachodnie fast foodu nie zawładną rynkiem ormiańskim.

 

 

 

 

Gdyby ktoś zainwestował w planowy przemyślany rozwój stolicy, mogło by być jedno z najpiękniejszych miast świata. Obecnie jest wiele pustych terenów na przemian ze zindustrializowanymi. W wielu miejscach widzimy slumsy. Często zbudowane są na stromych zboczach, a nad nimi na górze rozciągają się niesamowicie bogate wille i pałace. To domy tutejszych oligarchów.

 

 

Następnego dnia jedziemy na przedmieścia Erewania do katedry Eczmiadzin. To symboliczne miejsce dla ormiańskich chrześcijan, uważane za kolebkę ich wiary i centrum narodowego kościoła Armenii.

 

 

Ten ogromny zespół świątyń, uczelni jest zarazem miejscem pielgrzymek. Armenia stała się pierwszym państwem chrześcijańskim już w roku 301. Gdzie nam do nich z naszą historią kościoła liczącą „zaledwie” 1049 lat. Ormianie są naszymi starszymi braćmi w wierze chrześcijańskiej.

Kościół w Eczmiadzin to jedna z najstarszych na świecie katedr, wybudowana w latach 301- 303.


 

Cały kompleks Eczmiadzin wpisany jest w światową listę zabytków Unesco. Przy katedrze znajduje jest muzeum zbiorów religijnych, w którym można prześledzić bogatą, ponad 1700-letnią historię kościoła ormiańskiego.

W zbiorach znajduję się między innymi oryginalna z I w. n. e. Włócznia Przeznaczenia. Podobno tą włocznią  przebito bok Chrystusa. Są też "prawe ręce religijne". To zrobione z metali jakby zbroje rąk, bardzo bogato inkrustowane. Symbolizują trzy natury boskości – Ojca, Ducha Świętego i Syna Bożego, a także dwie natury człowieka – doczesną i duchową. Tam spotkaliśmy przewodniczkę, młodą dziewczynę, która doskonale mówiła po polsku. Uczyła się naszego języka w Erewaniu, a nie w Polsce.

W skład kompleksu Eczmiadzin wchodzi świątynia Świętej Gayane. Gayane żyła w klasztorze w Rzymie. Nie chciała wyjść za cezara, bo ślubowała wierność Bogu. Przybyła do Armenii wraz z innymi mniszkami, które złożyły takie same śluby. Chciał ją poślubić tutejszy król. Gdy odmówiła, kazano je zamęczyć i zabić. Zginęła męczeńsko wraz z innymi mniszkami. Stały się one świętymi męczennicami kościoła ormiańskiego.

 

 

 

W drodze powrotnej do Erevania tuż przy drodze, nieopodal lotniska znajduję się Zvartnots. Na ruinach greckiej świątyni i miasta zbudowano kościół, z którego już też pozostały tylko ruiny. Zvartnots jest zabytkiem wpisanym na listę Unesco.


 


 

 

W mieście godne polecenia jest też muzeum narodowe. Mamy tam zbiory z ponad dwu tysięcy lat historii Armenii. Większość manuskryptów jest wręcz bezcenna.

 


 


Kolejny etap zwiedzana to muzeum ludobójstwa, widoczne z daleka i położone na wysokim wzgórzu nieopodal centrum miasta. To miejsce szczególne dla wszystkich Ormian,dla których wydarzenia sprzed stu lat są nadal żywe i bolesne.

W 2015 Armenia obchodziła sto lat rzezi dokonanej przez Turków na ludności ormiańskiej żyjącej w granicach dawnego Imperium Tureckiego. Było to pierwsze masowe ludobójstwo XX wieku, szybko przyćmione jednak przez obozy koncentracyjne i drugą wojnę światową. W latach 2015-2016 Turcy systematycznie i planowo wymordowali 1,5 miliona Ormian.

 

 

 


 

W muzeum płonie wieczny ogień na znak pamięci ofiar męczeństwa i wszystkich ocalałych, którzy potem musieli wyjechać z kraju. Ten przymusowy exodus Ormian zapoczątkował ormiańską diasporę. Poza granicami Armenii na całym świecie żyje ponad 8 milionów. Niestety my mamy podobne doświadczenia.

 

 


Bardzo ciekawym pomysłem  - także artystycznym - jest kaskada schodów z licznymi fontannami i zielenią prowadząca na wysoką górę w centrum miasta. Można tam wejść po schodach, lub skorzystać ze schodów ruchomych wewnątrz. W środku n napotkamy liczne wystawy i instalacje artystyczne. Jest tam pełno sal wystawowych i koncertowych. Nieopodal znajduje się muzeum Charlesa Aznavoura, światowej sławy Ormianina.


 

ZOBACZ FILM  -  KASKADA W EREWANIU

 


W Erewaniu co krok napotykaliśmy na wiele ciekawych miejsc i wielu intrygujących ludzi. Niemal każdy mówi po angielsku i rosyjsku. Ormianie są niezwykle przyjaźni i serdeczni. A młode dziewczyny są niesamowicie urodziwe i o szerokim, pięknym uśmiechu i ogromnych błyszczących oczach.

Dzięki  SOS CHILDREN'S VILLAGES ARMENIA i zaprzyjeźnionemu NASHOTTOURS mogliśmy zwiedzić te miejsca i jeszcze o wiele więcej - o czym w drugiej części relacji.


ZOBACZ;  -  ZAPROSZENIE NASHOTTOURS DO ARMENII


Tekst; zdjęcia i filmy; Mirosław Wdzięczkowski

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ;

AUTO-TURYSTYKA NA WĘGRZECH I

AUTO-TURYSTYKA W NIEMCZECH


 

 
Designed by vonfio.de