Home Formuła 1/F1 F1 GP HISZPANII 2012
F1 GP HISZPANII 2012 Email
Wpisany przez Leszek Kowalczyk   
piątek, 18 maja 2012 20:32

Po raz piąty …

 

Piąta z rzędu niespodzianka? Ten sezon zdaje się powoli wyglądać na loterię. Brak faworyta, silna czołówka, zróżnicowane konfiguracje bolidów, a w tle powoli urastająca w pewnych kręgach do miana „afery” sytuacja z oponami. Jedyne co w tym sezonie jest pewne i stałe to … tory, na których odbywają się wyścigi i ich charakterystyka. Pirelli broni szybko degradujących opon widowiskiem i lepszymi emocjami i po części ma rację, na pewno kierowcy (w większości) i kibice mają dobry fun.

 

Mam jednak nieodparte wrażenie, że jeżeli nadal w każdym wyścigu będzie wygrywał inny kierowca, bo np. okaże się, że Caterham znajdzie najlepszą możliwą konfigurację bolidu pod miękkie opony i pierwszy przekroczy linię mety, to będziemy mieli pomieszanie z poplątaniem, które nie wpłynie pozytywnie na odbiór Formuły 1 jako królowej sportów motorowych, gdzie testuje się coraz to nowe technologie. Nie żebym nie doceniał strategii zespołów i umiejętności kierowców w oszczędzaniu opon, ale jakaś prawidłowość w stosowaniu ogumienia była by wielce pożądana. Gdzieś musi leżeć granica między profesjonalizmem a wróżbiarstwem i mam nadzieję, że nie została ona jeszcze przekroczona. Niemniej w obecnej chwili wygląda to jak strzelanie na oślep, bo nikt opon nie rozumie, a bolid dla którego charakterystyka toru jest akurat najbardziej przychylna, najmniej zużywa gumy. Z jednej więc strony nie zgadzam się z zarzutami Schumachera, z drugiej zaś rozumiem jego argumenty, że nie tylko opony w tym sporcie się liczą. Dlatego też, pomysł Pirelli z przygotowaniem opon kwalifikacyjnych bardzo mi się podoba. Dzięki temu unikniemy beznadziejnych (dla widowiska) decyzji o nie wyjeżdżaniu z boksu w Q3 lub zrobieniu jedynie pokazowego okrążenia wyjazdowego, a kwalifikacje nie będą skażone oponowym sknerstwem.

Tor Circuit de Catalunya nie należy do zbyt atrakcyjnych widowiskowo. Tak było i tym razem, porównując z obiektami obecnego sezonu. Niemniej jednak nie wyglądał jak procesja. Statystyki pokazywały, że na 21 wyścigów 16 razy wygrywał kierowca startujący z pole position. Tak było i tym razem, wygrał Maldonado z Williamsa. Wielkie uznanie, pojechał równy, bezbłędny wyścig dzięki, któremy wreszcie po latach zespół stanął na najwyższym podium. Zaraz za nim pojawił się Alonso z jedynie 3 sekundową stratą, a na trzecim miejscu dojechał Raikkonen przed swoim zespołowym kolegą Grosjean. Lotus po raz kolejny jest w czołówce i nie zdziwiłbym się, gdyby w Monaco sięgnął po zwycięstwo. Piąte miejsce zajął Kobayashi z Sauber’a, a dopiero szósty na metę dotarł Vettel. Gdyby nie kara przejazdu przed pit lane, zapewne byłby przed japończykiem i starałby się nawiązać walkę z Lotusami. Vettel jednak udowodnił, że nie jest maszyną i popełnił błąd lekceważąc żółtą flagę. Za nim uplasował się Rosberg, a później dwa McLareny, Hamilton przed Buttonem. Dziesiątkę zamknął Hulkenberg z Force India.

Warto wspomnieć jeszcze dwa nazwiska. Massa zawiódł po raz kolejny. O pechu można mówić raz, dwa, ostatecznie trzy, ale jeżeli praktycznie każdy wyścig jest nieudany, oznacza, że coś tu jest nie tak. Oliwy do ognia dolewa świeta forma Alonso. Obu kierowców w chwili obecnej dzieli przepaść. Drugim kierowcą, o którym chciałem wspomnieć, jest Schumacher. Siedmiokrotny mistrz, popełnił żenujący błąd, wpijając się prawie na pełnym gazie, centralnie w bolid Senny, na dochamowaniu do zakrętu. Co bardziej dociekliwi obwiniają Senne, że za dużo manewrował, nie regulaminowo się zachował zmieniając tor jazdy. Prawda jest jednak taka, że ktoś z takim doświadczeniem jak Michael powinien umieć przewidywać podobne sytuacje na torze i zawczasu reagować. Tym razem zagapił się i popełnił błąd za co moim zdaniem został słusznie ukarany.

Zdecydowanie najlepszym dla mnie kierowcą wyścigu był Hamilton. Nie jestem fanem jego kunsztu, ale to co zrobił w niedzielę, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Zwykle jeżdżący agresywnie, pokazał mistrzowskie umiejętności płynnej i oszczędnej jazdy, zaledwie dwa razy zjeżdżając do pitstopu. Tym bardziej, na uznanie zasługuje jego ósma pozycja. Startował bowiem z ostatniego pola po dyskwalifikacji w kwalifikacjach za nieregulaminowe zachowanie. Okazało się, że zespół, który w tym sezonie ma jakieś wyjątkowe problemy w pit stopie, nie zatankował samochodu wystarczającą ilością paliwa i Brytyjczyk nie wrócił do boksów zatrzymując się na torze po osiągnięciu najlepszego rezultatu.

„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie?”

 

Tekst: Leszek Kowalczyk

ZOBACZ RÓWNIEŻ;

GRAND PRIX BACHRAJNU 2012

 
Designed by vonfio.de