Home Wyprawy/Expeditions Yeti w Bieszczadach
Yeti w Bieszczadach PDF Drukuj Email
Wpisany przez Mirosław Wdzięczkowski   
środa, 14 kwietnia 2010 22:12

 

Yeti zdobywa Bieszczady!

 

 

Legenda głosi, iż Yeti występuje w Himalajach, auto-turystyka.pl postanowiła sprawdzić, podobno wielu ponoć go spotkało. Podobnie jak potwora z Loch Ness.
Auto-Turystyka.pl stwierdziła empirycznie, że Yeti zdobyło rumuńskie Karpaty. Czas i na Bieszczady. Zimą to jest wyzwanie!

 

 

 

 

Prosta i sucha droga, w kierunku Rzeszowa pozwala stwierdzić, że zawieszenie doskonale spisuje się przy wysokich prędkościach. Silnik benzynowy 1,8l Turbo 160KM jest elastyczny w całym zakresie obrotów. Trzeba mu dać jeszcze ambitniejsze zadanie. Co tu wymyślić?

Mamy! Na przedmieściach Rzeszowa jest słynny odcinek specjalny Rajdu Rzeszowskiego - „Lubenia”. To klasyk. W tym roku (a dokładniej w sierpniu) w Skodzie Fabii będzie go pokonywał Leszek Kuzaj. Długi, szybki, kręty jak rollercoaster, o dużej różnicy wzniesień. Zawsze gromadzi rzesze kibiców. I ma jeszcze jedną atrakcję. Słynny „watersplash” w centrum wsi. Nie możemy odmówić sobie przejechani tego oesu. Wjeżdżamy, ale nie możemy szaleć w otwartym ruchu. W górę i w dół, po licznych zakrętach Yeti spisuje się doskonale. Podwyższone zawieszenie i napęd na cztery koła ze sprzęgłem Haldex 4 generacji z płynną zmianą przenoszenia momentu obrotowego pozwala czuć się bezpiecznie przy pokonywaniu na zakrętach poprzecznych cieków wodnych z topiącego się śniegu. Bród we wsi też nie jest problemem. Mimo podwyższonego stanu wody w końcu zimy. Wow!


 

Na odcinku Lubenia odkrywamy całkowicie nowy i piękny hotel&spa Splendor**** . Jest położony na wzgórzu z pięknym widokiem na cały Rzeszów. Trzeba tam zawitać w przyszłości.

 

 

 

Sarny i śnieg

 

Wreszcie Bieszczady. Trzeba zaliczyć po drodze dwa słynne miejsca. Dawne tajne lotnisko koło Birczy z pasem startowym położone w lesie i na wzniesieniu i słynny Arłamów. Wąskie, ośnieżone drogi pokonujemy sprawnie do lotniska.

Ale fajnie! Mokry, topiący się śnieg to kolejne wyzwanie dla Skody. Auto daje radę. Naprawdę doskonale się spisuje. Jesteśmy pod wrażeniem. ESP można częściowo zneutralizować funkcją „Off road” ale pozwala także na płynny zjazd ze wzniesienia . Zabawy mamy po pachy.

 

 

Po opuszczeniu lotniska podążamy wąskimi, śliskimi drogami Doliny Jamna do Arłamowa, słynnego z polowań dygnitarzy z byłej epoki (i miejsca internowania Lecha Wałęsy). Po drodze widzieliśmy tyle saren w ciągu godziny, co przez całe moje życie. Od pana Ryszarda Kosterkiewicza dowiadujemy się, że poza Nicolae Causescu i innymi liderami „klasy robotniczej” polował tam także prezydent Francji Francois Mitterand.

 

Jeszcze 20 kilometrów i mamy coś specjalnego. Gościniec Dębowa Gazdówka koło Ustrzyk Dolnych. Cały w drewnie! Ale szok dla mieszczucha. Położona niecały kilometr od wyciągu krzesełkowego na Lawortę. Ale największe wrażenie robi gościnność szefowej pani Asi.



Więcej w dziale polecane miejsca:
http://www.auto-turystyka.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=83:dbowa-gazdowka-ustrzyki-dolneodyna&catid=12:hotele-category&Itemid=6


Ku zródłom Sanu

 

Przejechanie dużej pętli bieszczadzkiej po dużym śniegu to musi wyzwanie. Jeszcze tydzień temu spadło nagle ponad 30 cm białego puchu. Ale tym się nikt nie przejmuje. Tu się po prostu żyje. Od kilku dni panuje wiosna. Momentami temperatura sięga nawet +14 stopni. Śnieg szybko topnieje ale nawet po tygodniu leży w osłoniętych od słońcach miejscach na jezdni. Z głównej drogi w kierunku Ustrzyk Górnych skręcamy w wąską, powybijaną drogę do Tarnawy. Momentami jest rozpływający się śnieg. Za Tarnawą suchy asfalt i piękne połoniny przy samej granicy z Ukrainą. W wielu miejscach są punkty zrębu drewna, które ściągane jest z gór.


 

Skodą Yeti dojechaliśmy aż do samego końca Polskich Bieszczad. Dalej już tylko dzikie góry i park narodowy. Stamtąd widać już tylko Ukrainę i wspaniały widok na Połoninę Bukowską.

W Ustrzykach Górnych spotkała nas kontrola straży granicznej.

 

Poszło gładko. Przez przełęcz Wyżniańską do Wetliny Skoda Yeti jedzie pewnie. Na zjazdach hamulce działają pewnie. Nie czuć by się przegrzewały. W Wetlinie chcieliśmy zjeść wielkie i pyszne naleśniki z jagodami. Niestety „Chata Wędrowca” jest nieczynna. Piękny, kręty odcinek nad zalew soliński do miejscowości Zawóz obfituje we wspaniałe widoki zamarzniętego zalewu.


 

Na zakrętach klimat rajdowy aż kipi. W czasie sesji zdjęciowej Yeti doskonale się komponuje z jeziorem.

Zapora w Solinie wita nas dużym, ciepłym wiatrem. Słońce chyli się ku zachodowi.




Powrót do Ustrzyk Dolnych. Dębowa Gazdówka wita nas pysznymi pierogami ruskimi.

 

W drodze powrotnej nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, że czeka Yeti najtrudniejsze zadanie. Koło Leska jest słynna góra szybowcowa - Bezmiechowa.



Jedyna taka w Europie. Tam ze szczytu startują z wyciągu, lub procy szybowce. Już przed wojną pułkownik Tadeusz Góra pobił rekord świata odległości startując z Bezmiechowej, a lądując pod Wilnem. To ponad 577 km. Bito tam także rekordy czasu trwania lotu szybowcem (ponad 24h!).

Na szczyt wiedzie całkiem nowa i bardzo stroma wąska droga. Pod szczytem w lesie zalega jeszcze śnieg. Po tej stromiznie w roztapiającym się śniegu auta z napędem na jedną oś musiały by skapitulować.




Yeti spokojnie na drugim biegu podążał. Konsekwentnie i do przodu. Było czuć jak pracuje system napędowy czterech kół Haldex 4 generacji. Wyśmienite widoki z wieży obserwacyjnej aeroklubu wynagrodziły wszystkie trudy. Opowieści o historii Bezmiechowej pani kierownik Marii Petki zachęciły do bliższego poznania szybownictwa.

 

 




Wracamy do domu, wyprawa się kończy - czym bardziej na północ, tym mniej wzniesień i spadków. Na nich Yeti spisywał się doskonale. Jazda po płaskim jest nudna i nie jest to wina auta. Im bliżej stolicy, tym większe korki. Yeti zdobył Bieszczady bez kłopotu. Lokalna społeczność oglądała się za tym intrygującym samochodem. Nadspodziewanie dobrze spisywał się w kilku miejscach, gdzie był duży śnieg, bądź błoto. Nawet, gdy szurał podwoziem o mokry śnieg. Mimo iż to nie auto ekstremalnie terenowe, lecz drogowe z napędem na cztery koła. Warto nim jeździć ze względów bezpieczeństwa. Gdy nagle jest ślisko, spadnie deszcz, lub śnieg, auto z takim napędem dużo lepiej się prowadzi. Turystyka motoryzacyjna jest dla auto-turystyki wielką pasją, wkrótce następna wyprawa.

 

 

Tekst i zdjęcia: Mirosław Wdzięczkowski i Maciej Szanter

zobacz także;

SKODA SUPERB GREENLINE

SKODA SUPERB W LUBUSKIEM

AUTO-TURYSTYKA NA MORAWACH

VW WŚRÓD FIORDÓW


Poprawiony: piątek, 29 lipca 2011 21:00
 
Designed by vonfio.de